Śpiew ustał. Następnego dnia znów
usłyszałem głos o niezwykłej barwie, lecz tym razem mezzosopran wydał mi się
bardziej dramatyczny niż liryczny. Nie, to nie mogła być moja schorowana
wyobraźnia. To głos, który dobiegał ze starszej części gmachu l’Opera Comique.
The song stopped. The next day I heard the same timbre of voice but this
time the mezzo-soprano seemed to be a dramatic rather than lyric. No, this
couldn’t have been just my ailing imagination. It was a human voice which was
coming from the old part of l’Opera Comique house.
Podążałem za śpiewem przez rozległą
siatkę korytarzy jak po sznurku. Skradając się wręcz, dotarłem do dawnej
charakteryzatorni. Przez szparę między deskami ujrzałem kobietę, która stała w
przeciwległym kącie sali. Śpiewała cudowną arię „Voyez sur cette roche”. Drzwi
zaskrzypiały lekko, gdy próbowałem wejść. Zanim się odwróciła, już ogarnęło
mnie przeczucie, że to dokładnie ta istota, która idealnie nadaje się do
głównej roli. Na mój widok zamarła. Wyglądała, jakby wszystkie jej myśli
skupiły się na jednym pragnieniu, by czmychnąć niezauważoną (niezauważenie?).
Ja wciąż stojąc w przejściu, także oniemiałem. Była przeraźliwie chuda, ze
sterczącymi, niewprawnie obciętymi na krótko włosami. Nos zbyt wąski,
wydłużony, uszy nieproporcjonalnie duże, a usta zbyt pełne jak na tak drobną
twarz. Suknię ktoś wielokrotnie cerował, buty wyglądały na za duże o kilka
rozmiarów i jakby miały się za chwilę rozpaść. Tylko oczy były piękne,
niespokojne. Wpatrywały się we mnie wyczekująco. Nie wiedząc co począć, też czekałem.
Tkwiliśmy w impasie ciszy. Otworzyła usta, jakby chciała coś powiedzieć, jednak
zbyt szybko porzuciła ten zamysł, by nie zmieniać tej dziwacznej, skamieniałej
atmosfery, która zdążyła się ukształtować w przeciągu tych kilkunastu sekund. W
końcu zdobyliśmy się na wymienienie uprzejmości. Wiedziała, kim jestem. Ja
wcześniej nie miałem pojęcia o jej istnieniu. Nie mogłem uwierzyć, że nigdy nie
miała nauczyciela. Wciąż będąc trochę oszołomiony odkryciem, zaprosiłem ją na
sobotnią próbę.
Led by the song, moving stealthy, I came into
the old make-up room. Through a chink I beheld a woman who was staying in the
opposite corner of the room and singing the wonderful aria „Voyez sur cette roche”. The door creaked as I was trying to enter. Even
before she turned around , I’d knew she was exactly the one ideally suited for
the main role. She froze on seen me. She looked like she wanted to flee
unnoticed. I fell dumb too. She was terribly thin, her hair was short and
badly-cut. Her nose too narrow, her elongated ears were disproportionately
large, and the mouth too full for such a tiny face. Her dress looked as if had
been repeatedly mended, her shoes looked like they were several size too large
, and as if they were going to fall apart in a while . Only her eyes were
beautiful, restless . They were staring at me expectantly. Not knowing
what to do , I waited. When the atmosphere thick with tension relaxed a little,
we exchanged pleasantries. She knew who I was. We talked for a while, I said
that she had a beautiful voice . I could not believe that she had
never had a teacher. I already had a plan in mind. I invited her to a
Saturday rehearsal.
Cosette jest trochę zbyt chuda, ale
czerwona suknia z falbanami na dole powinna rozwiązać ten problem. Dekolt w
łódkę zasłoni wystające obojczyki i do tego rękawy z bufkami. Włosy… chyba jest
na stanie jakaś peruka. Jej buty nie mogą mieć obcasów, inaczej będzie wyglądać
jak szkielet na szczudłach. Dam jej te czarne, podbite blaszką, aby dźwięcznie
stukotały. Tylko co z twarzą? Kapelusz? Nie głowa musi być odkryta. Woalka?
Nie, też nie pasuje. Trzeba ten nos jakoś zakryć… Wiem! Niech ukryje się za
koronkowym wachlarzem, a publiczności ukaże jednie piękno swoich oczu. Muszę jeszcze powiedzieć
chłopcu od świateł, by zachwycony wokalem nie kierował głównych snopów światła
na nią… Tak, to jest Carmen. Tajemnicza, niedostępna i uwodzicielska.
Dzień premiery. Ucichły już ostatnie szepty widowni. Wyczekiwanie. Kurtyna w górę... Światła...
Tego się się nie spodziewałem.
Cosette is too thin but a red gown with some frills at the bottom should solve this problem. A scoop neckline will hide protruding collarbones and go well with… Hair ... somewhere in the store should be a wig. Her shoes can’t have heels, otherwise she’ll look like a skeleton on stilts. I'll give her the black ones, with metal plates attached to the sols to clatter. But what about the face? A hat? No, her head must be uncovered. A veil? No, it doesn’t suit. The nose can’t be seen ... I know! Let's hide her ugliness with a lace fan; the audience will see only the beauty of her eyes. I have to tell the lighting man not to direct the beam of the head light on her ... Yes, it's Carmen. The mysterious, inaccessible and seductive. Now that I’m calm, I can close the diary and fall sleep.
Rewelacyjny kawalek tekstu! Czekam na cd :)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńWow, świetnie piszesz, aż chce się czytac / dearpopinjay.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć :)
UsuńDziękuję... JS
OdpowiedzUsuńFajne miejsce do zdjęć :)
OdpowiedzUsuńJa dopiero zaczynam, ale możesz zaobserwować, to zawsze motywuje :)
Życzę powodzenia, na pewno będę czasem zaglądać. Oznaczone jako obserwowane mam tylko te blogi, które rzeczywiście regularnie odwiedzam. Pozdrawiam.
Usuńdobrze Ci w czerwonym :)
OdpowiedzUsuńzapraszam: http://fashion-is-my-cocaine.blogspot.com/
świetny post, zapraszam do mnie! http://fashionbypaulina.blogspot.com/2014/12/beginning.html
OdpowiedzUsuńextra to wyglada dobra robota ! :)
OdpowiedzUsuńbardzo pysznie jest tutaj :)
OdpowiedzUsuń